niedziela, 21 września 2014

Po owocach ich poznacie, czyli reklamacja w Morele.net

Każdy godny tego miana manager wie, że jedynym czynnikiem uniemożliwiającym perfekcyjne funkcjonowanie firmy są klienci. Dlatego będzie dążył wszelkimi dostępnymi środkami do wyeliminowania tej niedogodności. Jako klient sklepu Morele.net, jednego z wiodących na polskim rynku internetowych dystrybutorów elektroniki, na własnej skórze doświadczyłem, jak skutecznym narzędziem do osiągnięcia tego celu może się okazać dział reklamacji. Dla uhonorowania pracujących tam wybitnych specjalistów, postanowiłem opisać przebieg naprawy gwarancyjnej kupionego w tej firmie aparatu fotograficznego Pentax K-30.

By skutecznie zniechęcić klienta, dobrze jest zadbać o odpowiedni kontrast emocjonalny, dlatego warto go początkowo wprowadzić w jak najlepszy nastrój, aby później szybko doprowadzić go do wściekłości lub rozpaczy. Pozwoli to uzyskać lepsze i bardziej długotrwałe efekty. W moim przypadku już po półtora tygodnia od dnia, kiedy reklamowany aparat dotarł do sklepu, zobaczyłem w panelu komunikacyjnym Moreli, że reklamacja została zamknięta, a jej status zmienił się na „Wysłane/odebrane”. Uznałem, że naprawa się zakończyła, a sprzęt został do mnie odesłany. Przyznam, że w tym momencie zacząłem się zastanawiać, jak zebrać fundusze na choćby niewielki postumencik wyrażający moją wdzięczność.

Kiedy jednak w ciągu trzech dni od zmiany statusu aparat do mnie nie dotarł, trochę się zaniepokoiłem. A Morele zaczęły wzorem mistrza Hitchcoka budować napięcie, ignorując prośbę o informację, co się dzieje z przesyłką. Po upływie kolejnego dnia roboczego nie wytrzymałem i zadzwoniłem na infolinię. Oczywiście nie zostałem przełączony do działu reklamacji, bo pracujący w nim wybitni specjaliści nie będą się zniżać do rozmów z kimś tak nieważnym, jak klient. Ale już w 13 minut po moim telefonie reklamacja została ponownie otwarta i opatrzona komentarzem, że sprzęt został wysłany do serwisu producenta.

piątek, 17 maja 2013

Refleksje po powrocie z zagranicznych wojaży

W poniedziałek wróciłem z Francji. Przy okazji przypomniał mi się powrót z wyjazdu do tego kraju pod koniec lat 80-tych. Polska wydała mi się wtedy brudna i szara, a pierwsze spotkanie ze sklepową z osiedlowego spożywczaka na powrót pokazało mi, jak niewiele znaczę w ogólnym planie stworzenia. Tym razem obyło się bez podobnego szoku kulturowego. Owszem, chciałbym na przykład, żeby polskie drogi były w takim stanie jak francuskie. A jeździliśmy tam nie tylko po autostradach, czy drogach krajowych, ale i po takich o "74 kategorii odśnieżania" i nigdzie nie trafiliśmy na dziury. Ale za to po przejażdżce paryskim péripherique w godzinach szczytu człowiek zaczyna mniej krytycznie spoglądać na warszawskie korki. A już podejście francuskich kierowców do używania kierunkowskazów wywołałoby ostry atak migreny nawet u zaprawionego w drogowych potyczkach polskiego "złotówy".

Podoba mi się to, że na francuskiej prowincji wolą adaptować stare domy lub budować nowe w stylu pasującym do okolicznej zabudowy, zamiast tworzyć architektoniczne koszmarki, które pasują do okolicy jak pięść do nosa. Z drugiej strony moglibyśmy się od Francuzów jeszcze bardzo dużo nauczyć w dziedzinie przemysłowego dymania turystów na kasę.

niedziela, 28 kwietnia 2013

Wychowawcze dylematy Donalda Tuska

W pracy jestem ostatnio zajęty bardzo i w związku z tym politykę naszą obserwuję tylko jednym okiem. Widzę jednak, że Papa Premier Tusk nie ma ostatnio lekko. Zamiast rządzić, latać do Nigerii czy zajmować się innymi ważnymi obowiązkami premiera, musi co chwila brać swoich współpracowników na "poważne, męskie rozmowy". A chłopaki wciąż zachowują się w taki sposób, że gdyby facebookowa gimbaza obserwowała życie polityczne, to zabiłaby ich LOL-ami za ostanie popisy. A to w wyborach uzupełniających do Senatu w okręgu rybnickim Platforma osiągnęła moralne zwycięstwo, bo związani jej środowiskiem kandydaci zebrali w sumie więcej głosów, niż kandydat PiS. Niestety, panowie należą do dwóch różnych gangów podwórkowych, więc ostatecznie nie udało się zrealizować głównej misji Platformy polegającej na powstrzymywaniu partii Jarosława Kaczyńskiego zawsze, wszędzie i za wszelką cenę.

Kolejnym kandydatem do rozmowy pedagogicznej okazał się minister Nowak - niby człowiek poważny, na stanowisku, a zachowuje się jak uczeń nauczania początkowego. Już słyszę jego rozmowę z Piotrem Wawrzynowiczem:

- Siema Sławek, looknij jakiego sobie sikora ostatnio sprawiłem.
- Ale zajefajny. Pożyczyłbyś go na kilka dni? W weekend ide na wypas, będzie do gangola pasował.
- Możemy się zamienić. Tylko oddaj w poniedziałek, bo jak się stara dowie, że się na taką obciachową cebulę wymieniłem, to mi zrobi z du.. jesień średniowiecza.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Piknik smoleński 2013



Ponoć jeden obraz jest wart tyle, co tysiąc słów, więc dzisiaj słów będzie niewiele, a obrazków dużo. "Obchody" rocznicy katastrofy smoleńskiej, zmieniły się tym roku w solidną trzydniówkę, w którą zaangażowała się między innymi publiczna telewizja, dzięki której przypadkowi członkowie przypadkowego społeczeństwa mogli się wreszcie zapoznać z wybitnym dziełem Anity Gargas. Więc choć już kilka dni minęło od pikniku na Krakowskim Przedmieściu, to wrzucę tutaj trochę zdjęć, które zrobiłem 10 kwietnia. A ze słów głównie jedna refleksja: za każdym razem, kiedy mam okazję posłuchać Jarosława Kaczyńskiego,


doświadczam nagłego nawrotu chorobliwej ochoty, by w najbliższych wyborach (do dowolnego wybieralnego ciała) zagłosować na Platformę Obywatelską.

piątek, 12 kwietnia 2013

Wydział Bezpieczeństwa Narodowego Akademii Obrony Narodowej realizuje swoją misję



Kierując się głęboką, a bezinteresowną chęcią spełnienia obywatelskiego obowiązku postanowiłem wspomóc rozwój myśli obronnej naszego kraju, biorąc udział w konferencji naukowej Jan Paweł II a problemy bezpieczeństwa. Konferencję zorganizował - we współpracy z Instytutem Papieża Jana Pawła II w Warszawie - Wydział Bezpieczeństwa Narodowego Akademii Obrony Narodowej, realizując w ten sposób jedno z głównych zadań, do których został powołany, czyli "organizowanie i prowadzenie badań naukowych w zakresie bezpieczeństwa narodowego i międzynarodowego oraz rozwijanie wiedzy w tych obszarach". Choć śmiałość podjętej tematyki badań spowodowała, że pomysł tego naukowego wydarzenia był krytykowany, a nawet publicznie wyśmiewany, to organizatorzy nie ugięli się i z iście żołnierską odwagą i determinacją doprowadzili swe dzieło do końca, za co dziękował im między innymi biskup polowy Wojska Polskiego Józef Guzdek.

wtorek, 26 marca 2013

Historia pewnego ch...

Po doniesieniach prasowych na temat zarzutów wobec papieża Franciszka o współpracę z juntą argentyńską pani Ewa Wójciak napisała na Facebooku No i wybrali ch... [bez wykropokowania], który donosił wojskowym na lewicujących księży. Ponieważ wpis stał się "głośny" radni Poznania przegłosowali wezwanie do prezydenta Grobelnego, aby odwołał panią Wójciak ze stanowiska dyrektorki finansowanego z kasy miejskiej Teatru Ósmego Dnia. Jako że sprawa stała się "kontrowersyjna", postanowił się na jej temat wypowiedzieć mąż stanu znany z  nienagannej kultury wypowiedzi i głębokiego szacunku, z jakim odnosi się do swoich politycznych przeciwników. Autor tekstu "Septalog. Czyli 7 razy przeciw mowie nienawiści" kodyfikującego zasady zwalczania słownej agresji w życiu publicznym, jest niewątpliwym autorytetem w kwestii dopuszczalności nazywania kogoś ch.... Po dogłębnym rozważeniu sprawy doszedł do wniosku, że atak na panią Wójciak jest jedynie przejawem katolickiego serwilizmu, bo od tego czy nazywa się kogoś ch... czy też nie nic w obecnych czasach nie zależy. A poza tym Głódź pije, a dziennikarze są be, więc jakie są podstawy do tego, by domagać się wywalenia pani dyrektor z roboty?

sobota, 23 marca 2013

Obywatelskie zaangażowanie w politykę

Politycy, zaniepokojeni zapewne małym zaangażowaniem przypadkowych członków naszego przypadkowego społeczeństwa w życie społeczno-polityczne kraju, postanowili ostatnio zaktywizować szare obywatelskie rzesze. Pewne efekty już widać: choćby podejmowane ostatnio przez młodych patriotów (którzy zapewne z nadmiaru nieśmiałości skrywają swoje uduchowione buźki pod gustownymi kominiarkami) próby wzięcia udziału w spotkaniach z takimi osobami, jak prof. Magdalena Środa czy Adam Michnik. Warto również odnotować w tym kontekście propozycje Ruchu Palikota, by obniżyć próg biernego prawa wyborczego do 16 roku życia. Przy czym wydaje się, że jest to działanie absolutnie bezinteresowne, ponieważ zeszłoroczne badania CBOS na temat preferencji politycznych młodzieży (raport można pobrać z tej strony) wskazują, że zamiast głosować na bojowników o wolność konopi, 3/5 z nich miałaby te całe wybory głęboko w pewnym ciemnym miejscu. A z tych, którzy chcieliby wziąć w nich udział, najwięcej poparłoby PiS. A gdyby teraz robić takie badanie, to mogłoby się okazać, że duża część ewentualnych młodych wyborców wolałaby na przykład wesprzeć starania panów Zawiszy, Holochera i Winnickiego o to, by dalszą walkę z Unią Europejską w obronie polskości mogli finansować z poselskich i europoselskich diet.

czwartek, 14 marca 2013

Habemus Papam, czyli przeciwdziałając ateizacji Polski

Wczoraj:

W pracy cały dzień byliśmy zagonieni. Krótka przerwa na obiad, pita w pośpiechu kawa. Grające w tle radio typu muzyka (jakieś 15-20 kawałków nie pierwszej świeżości) i aktualności. Aktualności w ilości sztuk: dwie. Pierwsza aktualność była prezentowana w postaci rozmów ze słuchaczami, którzy dzielili się swoimi przemyśleniami na temat tego, że panowie Marcin Herra i Andrzej Bogucki wzięli po milion trzysta tysięcy z groszami premii za kierowanie spółką PL.2012. Aktywność prezentera ograniczała się do pytania:

- Co Państwo sądzą, o premiach dla prezesów spółki koordynującej przygotowania do Euro?
- (wypowiedź słuchacza)
- Dziękujemy, Panie Marcinie, a teraz prosimy Panią Joannę
- (wypowiedź słuchaczki)
- Dziękuję bardzo Pani Joanno...

sobota, 9 marca 2013

"Wiatr i woda" z poziomu bagien i szuwarów

W tym roku na "Wiatr i woda" dotarłem jak zwykle w sobotę, ale o znacznie późniejszej godzinie niż zazwyczaj. A na dodatek zmęczony pracowicie i niezbyt przyjemnie spędzonym porankiem. Zapewne wpłynęło to na mój odbiór targów, a na pewno spowodowało, że łaziłem po Expo z mniejszym zapałem niż zwykle.


Odniosłem wrażenie, że wystawców było mniej niż w ostatnich latach, zaprezentowana oferta uboższa i zwiedzających też jakby mniej (choć to ostatnie mogło wynikać z pory, o której zacząłem swoją wizytę). Jeżeli chodzi o różne pływadła, to większy wybór mieli chyba nasi głośniejsi bracia w wodniactwie:

czwartek, 28 lutego 2013

Polityczne Tur de Poloń

Niedawno premier Tusk zapowiedział, że będzie się spotykał z ludem pracującym (i niepracującym) miast i wsi, by z nami -  pospolitymi, prostymi wyborcami skonsultować, na co mamy wydać unijne miliardy. Słysząc te słowa większość z nas miała nadzieję, że znów ruszy w Polskę wspaniały Tuskobus, którym premier wraz z innymi najdostojniejszymi osobami w państwie zawita pod nasze strzechy. Również Jarosław Kaczyński planuje objechać naszą piękną ojczyznę, by nawet w najmniejszych miejscowościach "od Świnoujścia po Ustrzyki, od Wałbrzycha po Suwałki" spotykać się z Polakami. Choć doceniam inicjatywę obu mężów stanu, a Premierowi chętnie przedstawiłbym swój plan rozwoju i modernizacji kraju, to jednak ośmielę się zauważyć, że proponowana przez obu panów formuła nie przystaje już trochę do naszych czasów. Bo cóż takiego może się wydarzyć na spotkaniach tak wybitnych polityków z - nie bójmy się spojrzeć prawdzie w oczy - przypadkowymi członkami przypadkowego społeczeństwa? Co zaprzątnęłoby na  dłuższy czas uwagę mediów albo awansowało do rangi wiadomości dnia?