Pierwszy post będzie o kawie. Przeczytałem niedawno Nasza bardzo droga kawa. Czemu? "To element selekcji"
i zacząłem się zastanawiać nad myśleniem marketingowym. Otóż kiedy
zarabiałem zdecydowanie mniej niż teraz, dość często wpadałem sobie do
kawiarni - czy to spotkać się ze znajomymi, czy też kiedy miałem trochę
czasu między jednym a drugim spotkaniem. Ostatnio zdarza mi się to
jedynie latem, kiedy mam ochotę na kawę mrożoną, a zazwyczaj i tak
wychodzę zawiedziony. Zniechęca mnie do wizyt w kawiarniach poczucie, że
zdecydowanie przepłacam za serwowany tam towar - współczynnik
cena-jakość zwykle mnie nie zadowala.
Ale czytam sobie dalej, że w cenę
kawy mam wliczoną "atmosferę w lokalu, muzykę, darmowy internet, możliwość porozmawiania z innymi ludźmi".
Oczywiście zdaję sobie z tego sprawę - szeroko rozumiany klimat jest w
przypadku kawiarni jednym z najważniejszych powodów, którymi się kieruję
przy ich wyborze. Ale jakoś nie znajduję go w sieciówkach - dla mnie o
klimacie decyduje unikalność miejsca, niepowtarzalny wystrój, wrażenie
intymności w kontakcie ludźmi, z którymi przyszedłem. Nie potrafię tego
odnaleźć lokalach wielkich sieci.
Może więc płacę za "element nowoczesnego stylu życia"?
Odbieram to jako marketingowe bredzenie - jak coś trudno sprzedać, to
trzeba do tego dorobić ideologię. Najwięcej kawy na mieście piłem
podczas studiów - znaczy, wyprzedzaliśmy z kolegami epokę. Uświadomienie
tego napełniło mnie dumą - w końcu byłem prekursorem nowoczesności. Ale
dalej czytamy, że "dla sektora kawowego Polska jest ciągle rynkiem rozwijającym się z dużym
potencjałem, dlatego o perspektywie niższych cen możemy mówić przy
efekcie skali, czyli znacznym przyroście liczby klientów - mówi Dorota
Szczerbicka z Coffeeheaven". Zabrzmiało to dla mnie trochę tak,
jakby Coffeehaeven wprowadziło kawę jako wybitną nowość do na wpół
dzikiego kraju i próbuje tą nowością zainteresować nieliczną elitę.
Czyli dwadzieścia lat temu w Krakowie byliśmy naprawdę niesamowici - mam
nadzieję, że jeszcze za życia postawią nam pomnik, albo nazwą na naszą
cześć jakąś ulicę. A na poważnie, to nie wydaje mi się, żeby obecnie
studenci lecieli na przerwie między zajęciami na kawę do Starbucksa -
jak sobie przeliczą cenę latte na "ekwiwalent piwny", to raczej
postanowią zaoszczędzić na piwo. Dla kogo w takim razie są tego typu
lokale? Nie dla takich starych zgredów jak ja, w którzy nie pretendują
już do bycia awangardą narodu, nie dla ludzi młodych, których można by
przyciągnąć niższymi cenami i dzięki temu wyrobić nawyk bywania w takich
miejscach, ani też nie dla szeroko (i potocznie) rozumianych elit,
czyli dla bogatych albo też "celebrytów". Jak na mój gust grupa
potencjalnych klientów zostaje dość wąska - i w dużej mierze składa się z
tych, którzy uwierzyli, że bywanie w tego typu miejscach, to element
nowoczesnego stylu życia.
Ja tego nie kupuję - a za zaoszczędzone pieniądze kupię sobie butelkę dobrego single malta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uprzejmie proszę o podpisywanie komentarzy - może być np. nickiem po wybraniu z listy pod oknem komentarza pozycji "Nazwa/adres URL"