niedziela, 26 lutego 2012

Sprzedawcy

Ostatnio kupowałem trochę nietypowych towarów, często niedostępnych od razu w handlujących nimi sklepach. Mogłem dzięki temu obserwować zachowanie sprzedających w takich sytuacjach. Zaczęło się od butów: potrzebowałem nieprzemakalnych, oddychających, bardzo wysokich butów trekkingowych na dobrej podeszwie (cena - około 1000 zł). Szukałem w sklepach myśliwskich i ze sprzętem turystycznym. Standardowa odpowiedź: Nie ma, bo nikt takich nie kupuje.
Kiedy pytałem, czy mogliby je sprowadzić najczęściej okazywało się, że się nie da, bo... (i tu można sobie wpisać dowolne bzdurne tłumaczenie). Inna odpowiedź, to: Nie wiem, ja się tym nie  zajmuję (i nie zawracaj pan już głowy). Najbardziej ubawił mnie młodzieniec w sklepie podróżniczym, który zasugerował, że jak sobie sprawdzę na stronie producenta, czy takie buty są aktualnie dostępne, to oni je dla mnie zamówią. Oczywiście najpierw musiałbym wpłacić zaliczkę, a sklep doliczyłby do ceny swoją marżę. Bez łaski - równie dobrze mógłbym je przez tą stronę kupić, ale najpierw chciałem je zobaczyć, przymierzyć, sprawdzić jak leżą na nodze. 
Ostatecznie trafiłem na http://www.dolasu.pl/. Zaczęło się klasycznie -od telefonu - interesującego mnie rozmiaru brak. Nieśmiało chciałem się dowiedzieć, na kiedy mógłby być... i ku swojemu zaskoczeniu usłyszałem, że w ciągu 2 do 3 dni (o dokładnym terminie zostanę poinformowany telefonicznie), a na dodatek sprowadzą jeszcze jedne o pół numeru większe, żebym mógł wybrać właściwe. Nie było również mowy o żadnych zaliczkach. Buty kupiłem, a potem zapytałem, czy nie stracą na tej drugiej parze. Usłyszałem, że na pewno je sprzedadzą, bo jest nimi duże zainteresowanie :)
O tej sytuacji przypomniały mi niedawne zakupy w sklepie Masala. Znów nie było towaru, którego szukałem (ma się te fanaberie), ale obiecali, że zaraz się skontaktują ze dostawcą i oddzwonią z informacją, na kiedy będzie. A kiedy okazało się, że mogę nie zdążyć przed zamknięciem sklepu, usłyszałem: Proszę zadzwonić, zaczekamy.
Powoli tworzę sobie w Warszawie  sieć przyjaznych sklepów, gdzie sprzedawcom/właścicielom chce się handlować. Oprócz wymienionych wcześniej, znalazły się na niej: T-bike, gdzie kupuję odzież rowerową, Horyzont - gdzie sprzedawca namówił mnie na tańszy produkt twierdząc, że będzie bardziej pasował do moich potrzeb (sprawdziłem- miał rację), czy salon Vistuli w Galerii Mokotów (gdzie okazało się, że warto sprowadzić przeceniony o 2/3 garnitur z innego miasta dla marudzącego klienta). Tych sklepów, gdzie usłyszałem: Nie ma (i w dupie mamy, to że chce pan to kupić), nie wymienię - każdy z nas sam już sobie stworzył taką listę - ale raczej nie będę do nich zaglądał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uprzejmie proszę o podpisywanie komentarzy - może być np. nickiem po wybraniu z listy pod oknem komentarza pozycji "Nazwa/adres URL"