Jako przypadkowy członek przypadkowego społeczeństwa myślałem sobie, że sprawą soli już raczej nie będę się interesował. Miałem wprawdzie wątpliwości, jakimi motywami kierowali się dziennikarze TVN (Afera solna: cz. I i cz. II), którzy nie poinformowali od razu policji i prokuratury o odkrytym przez siebie procederze, narażając nas tym samym na dalsze spożywanie trucizny. Rozwiała je jednak poranna lektura: otóż nie ma sensu informować kogoś, kto - jak to mówią przesłuchiwani przez sejmowe komisje śledcze - "ma o tym wiedzę". Na usprawiedliwienie organów ścigania trzeba wprawdzie powiedzieć, że przyłapanie tak sprytnych i przebiegłych złoczyńców, którzy mogli wszak ponownie zniszczyć dokumentację, było dla nich praktycznie niemożliwe. Wątpliwe przecież, żeby udało im się skłonić ekologów do pracy operacyjnej, zwłaszcza że niektórzy z nich mogą być poszukiwani za takie zbrodnie, jak przykuwanie się do drzewa w obronie doliny Rospudy lub nazwanie idiotą Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Olsztynie za pomysł wystrzelania kruków.
Bezczynność prokuratury i innych organów państwa jest zapewne nieprzypadkowa i pozwala nam się domyślać prawdziwego zasięgu afery. Sprawą powinien się bezwzględnie zainteresować rząd. Pozwólmy sobie tutaj na mały eksperyment myślowy - jak zareagowałyby rządy różnych opcji liczących się obecnie na naszej scenie politycznej.
Jeżeli chodzi o Donalda "Słońce Peru" Tuska, to należy się wkrótce spodziewać przegłosowania przez sejm w trybie pilnym ustawy, która zdelegalizuje handel i spożycie jakiejkolwiek soli (w końcu ta jadalna też może zaszkodzić) poza działającymi na podstawie wydawanych przez właściwego ministra koncesji kasynach solnych, przy czym jedno takie kasyno mogłoby przypadać na 250 tys mieszkańców. Nielegalne spożywanie lub organizacja spożycia soli zagrożona byłaby karami finansowymi lub pozbawienia wolności regulowanymi przez odrębne przepisy.
Jarosław "Wielki" Kaczyński powołałby sejmową komisję pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza, która ustaliłaby, że za aferą solną stoją niezdekomunizowani agenci SB. Po dalszej pracy operacyjnej policji, CBŚ, a przede wszystkim dzięki prowokacjom CBA udałoby się odkryć takiego agenta w osobie ministra rządu PiS. Głównym dowodem jego przestępczej działalności byłoby 750 stron stenogramów z podsłuchów rozmów telefonicznych o treści:
- Yyy... rozumiesz.... yyyy... no ten, tego....
- No... znaczy... rozumiesz...
- Tego... może... pogadamy
- No to cześć
- Cześć
Przy czym słowo "sól" pojawia się po raz pierwszy na 257 stronie stenogramów i po raz drugi na 694. Na stronie 418 jest kolejne odniesienie do afery - zwrot "słone paluszki".
Janusz "Anonymous" Palikot zdemaskowałyby winnych afery jako niebezpiecznych, wojujących klerykałów. Następnie poinformowałby media, że planuje uczcić w sejmie swój sukces solidną fają, by ostatecznie zapalić przed kamerami kadzidełko o aromacie konopi indyjskich. Następnie ujarany jak messerschmitt odleciałby zawieszać maskę Guya Fawkesa Aragornowi ze Świebodzina.
Leszek "Iron Man" Miller dostrzegłby natychmiast, że działania dystrybutorów soli inspirowane były neoliberalną ideologią, której głównym rzecznikiem w Polsce jest fundacja Leszka Balcerowicz. By chronić naszych obywateli przed kolejnymi zbrodniami neoliberałów, zostałby powołany NFS (Narodowy Fundusz Solny), którego zadaniem byłoby nadzorowanie i regulowanie sprawiedliwej dystrybucji tego artykułu pierwszej potrzeby. W efekcie działania funduszu na rynku w normalnym obrocie byłaby dostępna jedynie sól wypadowa (tańsza niż jadalna, a przez tyle lat ludzie ją jedli i przeżyli, więc mogą dalej), oczywiście w obecnej cenie soli warzonej. Jednak zysk ze sprzedaży nie szedłby już do prywatnej kieszeni, ale byłby wykorzystywany do na opłacenie budowy centralnej i regionalnych siedzib funduszu, limuzyny jego dyrektorów oraz pensje dla urzędników. By kupić sól osoba prywatna musiałaby umówić w jednym ze sklepów, z którymi fundusz podpisze kontrakt. Po co najmniej miesięcznym oczekiwaniu na wolny termin taki zakup byłby możliwy. Oczywiście za odpowiednio wysoką cenę można by było kupić każdy rodzaj soli i w dowolnym terminie, także w placówkach nie związanych z funduszem. Po dwóch latach od powstania NFS ze względu na niejasne powiązania biznesowe zostałby zdymisjonowany minister odpowiedzialny za jego powołanie.
Samodzielnego rządu Waldemara Pawlaka nie będzie, ale jako że on sam będzie wicepremierem w każdym z poprzednio wymienianych, możemy się przyjrzeć również jego działaniom. Otóż zrobi on to co zawsze, czyli nic, za wyjątkiem obrony sprzedaży solonej żywności w remizach Ochotniczej Straży Pożarnej. W końcu picie po niesolonego śledzia to obrzydliwość.
Rewelacja, proszę pana. Gotowy scenariusz dla kabaretu :) Najpierw długo się śmiałam, a potem stwierdziłam, że w gruncie rzeczy to byłoby zabawne, gdyby nie było tak prawdziwe. Po kolejnych występach polskich polityków zazwyczaj zastanawiam się, czy są w stanie wymyślić lub powiedzieć coś jeszcze bardziej absurdalnego niż dotychczas i wciąż się zadziwiam, że mogą. Więc wizje z Twojego posta mają spore szanse na ziszczenie się, bynajmniej nie na scenie kabaretowej. Tę rolę w Polsce spełnia często mównica sejmowa lub konferencja prasowa.
OdpowiedzUsuń10 punktów za poczucie humoru, 20 punktów za celność.
Najgorsze jest to, że nic nie musiałem wymyślać - oni już to wszystko zrobili w innych sytuacjach (co widać w linkach w poście) - ja tylko pozmieniałem nazwy instytucji :(
OdpowiedzUsuń"Żyjemy w kraju cudownych metafor".
OdpowiedzUsuń(Raz Dwa trzy)