wtorek, 22 maja 2012

112

Pogoda w zeszły weekend dopisała, w związku z czym na Zegrzu pojawili się między innymi miłośnicy skuterów wodnych. Jeden z nich urządzał sobie w sobotę po południu niewinne zabawy na wysokości ośrodka MOS w Zegrzu, pływając slalomem między ćwiczącymi tam jachtami szkoleniowymi i łódkami szkółki regatowej. Zabawny widok podskakujących na falach żaglówek pobudzał zapewne do zdrowego śmiechu zarówno jego, jak i zgromadzonych na brzegu kolegów i koleżanki. Nie omieszkał również zalać fontanną wody załogi jednej z pływających w tym miejscu Omeg. W końcu, kto nie byłby wdzięczny za takie ochłodzenie przy temperaturze kilkunastu stopni, która wtedy panowała.
Jak każdy prawdziwy żeglarz jestem pozbawiony poczucia humoru, pałam również głęboką nienawiścią do wszystkich uprawiających inne sporty związane z wodą, od wędkarzy poczynając, poprzez amatorów kolarstwa wodnego, a na pływających wpław po  szlakach żeglownych kończąc. (Jednego takiego, który zabawiał się nurkowaniem na szlaku między śluzą Guzianka a Rucianym zdarzyło mi się kiedyś walnąć mieczem* w głowę.)  Dowodem na to, że takie nastawienie jest powszechne w szerokich kręgach żeglarzy, mogą być choćby słowa jednej z popularniejszych zwrotek "Morskich opowieści":
Płynie sobie rower wodny
Płynie sobie rower wodny
Jak w niego przypie...
To będzie podwodny
Ponieważ szczególnie patologiczną nienawiścią darzę motorowodniaków, postanowiłem popsuć zabawę młodzieńcowi na skuterze. W tym celu spróbowałem zadzwonić na 112, mając nadzieję, że uda się w ten sposób wezwać policjantów z Komisariatu Wodnego w Nieporęcie. Z obserwacji wiem, że tamtejsze chłopaki zamiast motorowodniackiej solidarności potrafią się wykazać daleko posuniętą upierdliwością: sprawdzają uprawnienia, każą dmuchać w alkomat, a nawet wypisują mandaty. Ich frustrację można jednak zrozumieć, w końcu zamiast jak wszyscy normalni ludzie pływać sobie w słoneczny dzień motorówką dla przyjemności, muszą to robić w ramach obowiązków służbowych. Mój podły plan spalił jednak na panewce, ponieważ trzykrotnie sieć od razu odrzuciła połączenie, a za czwartym razem rozłączyło mnie po pierwszym sygnale oczekiwania. Rozważałem wprawdzie, czy nie spróbować jeszcze 997. Przypomniałem sobie jednak, jak kilka lat temu, będąc na Narwi nieco poniżej Pułtuska próbowałem skontaktować się z 999 (pierwsza próba na 112 doprowadziła do połączenia ze strażą pożarną, gdzie dowiedziałem się, że na pogotowie to nie mogą mnie przełączyć). Łączyłem się z różnymi placówkami, ale ani razu nie udało mi się dodzwonić do Pułtuska. W końcu dzwoniąc na 22 999 dodzwoniłem się do pogotowia w Warszawie, które podało mi numer do SOR-u w szpitalu w Pułtusku. Tam z kolei dowiedziałem się, że niedaleko miejsca w którym się znajduję jest czynny jeszcze o tej porze gminny ośrodek zdrowia, gdzie w końcu dostarczyłem do zbadania chorego podopiecznego. Uznałem, że sprawa nie jest aż tak ważna, by sprawdzać, czy od tego czasu zaszły jakieś zmiany w skuteczności działania numerów alarmowych.

* Dla niewtajemniczonych - chodzi o znajdującą się zazwyczaj pod dnem część jachtu, a nie o element uzbrojenia rycerza :)

2 komentarze:

  1. No i niestety to jest Polska właśnie... Tyle się mówi o centrach alarmowych i numerze 112 a tak naprawdę niewiele się robi w tym temacie. W zależności od regionu "stodwunastka" łączy się albo ze strażą albo z policją i nawet do końca nie wiadomo od czego to zależy. Czyli, jak już wcześniej pisałeś - jeśli nie wiadomo o co chodzi to chodzi o kasę. A przy okazji tak informacyjnie - w dalszym ciągu działają na terenie całego kraju telefony 997, 998 i 999. Również z telefonów komórkowych. Jesteś wtedy łączony do najbliższej terenowo jednostki. Nie musisz też używać numeru kierunkowego do takiego połączenia. No i co najważniejsze - połączenie z tymi numerami jest również bezpłatne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze dwa lata temu musiałem się skontaktować z Zalewu Zegrzyńskiego z policją w Nieporęcie i wydaje mi się, że udało mi się to poprzez 112, ale nie jestem tego pewien. Wzywałem również karetkę do rannego załoganta do Zielonego Gaju na Mazurach i również udało się to bez problemu (znów nie pamiętam, czy dzwoniłem na 112, czy na 999). Ale na Narwi próby połączenia się z 999 skierowały mnie w jakieś dziwne miejsca, których już nie pamiętam, ale na pewno nie były to najbliższe terenowo jednostki. Podobno obecnie system powinien lepiej działać. W sobotę wyglądało to tak, jakby sieć komórkowa odrzucała połączenie z numerem alarmowym. Mam nadzieję, że były to tylko jakieś przejściowe problemy, ale ponieważ nie powinno się tego numeru testować, to się o tym najprawdopodobniej w najbliższym czasie nie przekonam.

      Usuń

Uprzejmie proszę o podpisywanie komentarzy - może być np. nickiem po wybraniu z listy pod oknem komentarza pozycji "Nazwa/adres URL"