czwartek, 21 czerwca 2012

Ojcowie sukcesu, czyli uzdrawianie polskiego footballu

Nasze orły zakończyły już udział w Euro, nastał więc czas na podsumowanie ich występu. Musimy sobie twardo i pryncypialnie powiedzieć, że był to największy sukces, osiągnięty przez naszą reprezentację w rozgrywkach międzynarodowych w ciągu ostatnich dwudziestu paru lat. Wbrew przewidywaniom różnych malkontentów, którzy twierdzili, że będzie tak jak w poprzednich wielkich imprezach, czyli najpierw mecz otwarcia, potem mecz o wszystko i na koniec mecz o honor, o wszystko zagraliśmy dopiero w trzecim spotkaniu. Nasi chłopcy dzielnie wypruwali z siebie żyły, mimo braku wsparcia ze strony PZPN, który przekazał im jedynie po 11 biletów na głowę na każdy mecz w którym grali, przy czym niektóre dając im dopiero na kilka godzin przed rozpoczęciem spotkania. Brak najbliższych na trybunach wyraźnie wpłynął na pogorszenie dopingu, co w znaczący sposób utrudniło grę naszym zawodnikom. Również kibice nie w pełni stanęli na wysokości zadania – w meczu z Grecją, w trudnych chwilach, kiedy graliśmy z przewagą jednego zawodnika, doping pozostawiał wiele do życzenia. Nasi piłkarze pomimo tylu przeciwności stanęli na wysokości zadania i zdobyli całe dwa punkty, mimo że znów przyszło im grać w grupie śmierci.
Tuż po zakończeniu spotkania z Czechami rozpoczęło się poszukiwanie winnych tego niewątpliwego sukcesu. Jan Tomaszewski w myśl zasady „to matura nie chęć szczera, zrobi z ciebie selekcjonera”, za główne jego źródło uznał braki w formalnym wykształceniu trenera Smudy. Jednak dziennikarze i politycy – po raz pierwszy zgodni niezależnie od swoich przekonań politycznych – za głównego winowajcę uważają Grzegorza Latę. W związku z tym wzywają go, by dotrzymał obietnicy złożonej jakoby w trakcie wywiadu wydrukowanego w „Przeglądzie sportowym”, że zrezygnuje z funkcji prezesa PZPN, jeżeli nasza reprezentacja nie wyjdzie z grupy. Na marginesie warto zauważyć, że akurat politycy nie powinni się raczej wypowiadać w sprawie dotrzymywania przyrzeczeń, bo jeszcze ktoś mógłby potraktować na serio ich wypowiedzi i zażądać od nich spełnienia obietnic przedwyborczych. Przynajmniej jeden z dziennikarzy również nie za bardzo chce wziąć odpowiedzialność za swoje słowa. Zresztą Grzegorz Lato nie przyznaje się do złożenia takiego przyrzeczenia. Potwierdza wprawdzie, iż powiedział, że do stołka nie jest przyspawany, ale wcale nie należy tego rozumieć jako deklaracji rezygnacji ze stanowiska. Domyślam się, że prezesowi PZPN chodziło o to, że przyspawanie nie tylko jest bardzo mało skutecznym skutecznym sposobem połączenia żywego ciała z tkaniną wyściełającą siedzenie prezesowskiego fotela, ale na dodatek jest dla osoby przyspawywanej procedurą bardzo bolesną. Prezes Lato swoją wypowiedzią dał po prostu odpór insynuacjom lobby sado-masochistycznego, jakoby zafundował sobie taką przyjemność. Trudno nie zgodzić się w tej sprawie z panem prezesem - osobiście do połączenia d... z fotelem zastosowałbym jakiś klej polimerowy, albo jeszcze lepiej nici chirurgiczne. Przyszycie szacownych czterech liter wprawdzie również jest operacją dość bolesną, ale można ją wykonać w znieczuleniu miejscowym, co w znacznym stopniu łagodzi wynikający z niej dyskomfort.
Dziwię się, że nikt nie wspomniał dotychczas o drugim winowajcy naszego sukcesu, czyli premierze Tusku, który sprawił wraz z resztą trójmiejskiego lobby, że mecz o wszystko graliśmy na wyjeździe w czeskim Wrocławiu.
Powstają już pierwsze plany uzdrowienia sytuacji w polskiej piłce nożnej. Wspomnę tu jedynie o "trzech krokach" Jarosława Kaczyńskiego, jako o całościowym rozwiązaniu tego jakże palącego problemu - zapewne najważniejszego obecnie dla naszego narodu.
(http://www.youtube.com/watch?v=hYdLBcloPGE)
Warto zwrócić uwagę na chęć wykorzystania znajomości panów Bońka i Listkiewicza z panami "Platerem" i "Plati...nim" do działań dyplomatycznych, które mają umożliwić wprowadzenie komisarza do PZPN. Niestety pan Listkiewicz już stwierdził, że nie pomoże w tym uzdrawianiu. Mam wiedzę i muszę przyznać, że ta wiedza jest naprawdę porażająca, od osoby (niestety nie mogę ujawnić kto to taki, ponieważ obawia się o swoje życie), której ciotka ma koleżankę, która zna kogoś, kto zna sprzątaczkę pracującą u człowieka blisko związanego z ludźmi bardzo dobrze poinformowanymi, że ta niechęć pana Listkiewicza może wynikać z tego, że figuruje na długiej liście ludzi, którzy nie lubią pana Kaczyńskiego oraz głoszonych przez niego poglądów.
Klucze do uzdrowienia sytuacji w polskim footballu ma rząd Tuska, który oczywiście na złość opozycji nie zrobi w tej dziedzinie nic. Jest jednak rzeczą oczywistą, że wszyscy Polacy - nawet tacy przypadkowi członkowie przypadkowego społeczeństwa, jak ja - znają się doskonale na piłce nożnej, dlatego musimy sami stworzyć taki program naprawczy. Ba, jestem głęboko przekonany, że wielu z nas taki program już tworzy - w fachowych dyskusjach wspomaganych 45-procentowym "spiritus movens", piwem Carlsberg (oficjalnym napojem Euro 2012) lub chociażby winem prostym. Chętnie poznałbym efekty tych przemyśleń :)

13 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. @Garesh

      dostajesz Pierwsze Poważne Ostrzeżenie! Na tym blogu podobne zachowania nie będą tolerowane! Jeszcze dwa przewinienia i dostaniesz banana!

      (zawsze chciałem się poczuć jak Admin walczący z dziećmi Neostrady) :)

      Usuń
    2. wiem, dlatego chciałem Ci to umożliwić:P

      (poza tym sprowokowałeś mnie do takiego zachowania:P)

      Usuń
    3. Garesh!!!!

      Masz Drugie Poważne Ostrzeżenie!!!!! Z Adminem się nie dyskutuje. Jeszcze jedno i BANAN!!!

      Usuń
  2. A tak na serio, to ja też mam pewien pomysł, jak uzdrowić polski football.
    Jak wiadomo na całym świecie, Polacy słyną z genialnych trenerów zarówno klubowych jak i selekcjonerów reprezentacji. Tylko finanse i brak możliwości zapewnienia odpowiednich dostaw alkoholu nie pozawala największym piłkarskim potęgom na zatrudnienie Polaka na stanowisku managera drużyny.
    Zatem skoro mamy takich wspaniałych kibicotrnerów to po co nam jeden selekcjoner? Mamy około 40mlnów geniuszy footballu więc wykorzystajmy ich! Niech skład na mecze będzie wybierany w ogólnopolskim referendum, a dyskusja o zmianach toczy się na żywo w internecie. Tak samo piłkarze powinni mieć na ramieniu wyświetlacz, żeby każdy "trener" mógł go obdarzać trafnymi i konstruktywnymi uwagami (najczęściej "K***a jak mogłeś to spi*****ć, ja bym to k***a strzelił" /ilość i jakość przekleństw dowolna/).
    W związku z tym apeluję do PZPN wykorzystajcie nasz narodowy potencjał!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koncepcja bardzo mi się podoba - wprowadziłbym tylko jedną małą zmianę: zamiast ekranu słuchawka w uchu. Po pierwsze dlatego, że umożliwiłoby to motywowanie zawodników tonem i natężeniem głosu, po drugie więcej płynów pogłębiających wiedzę trenerów zostałoby wprowadzone do organizmów, tym trudniej byłoby im trafić w klawisze, a po trzecie piłkarze mogliby w pogoni za piłką zignorować to, co się pokazuje na wyświetlaczu - a zignorowanie ryczącego do ucha tłumu nie jest raczej możliwe.

      Usuń
    2. W sumie masz rację, poza tym ilość uwag zapewne byłaby tak duża, że "nasze orły" nie nadążałby z czytaniem (nie mówiąc o tym, że część zawodników pewnie ma problemy z czytaniem po polsku).
      Tylko przy słuchawce to musiałby być jakiś system jak w telegrze, czyli "traf na otwartą linię". No i uwagi nie mogłyby być za długie, żeby każdy trener mógł się wypowiedzieć;)

      Usuń
    3. Wydaje mi się, że zbliżamy się do modelu optymalnego :)

      Usuń
  3. Mam inną propozycję. A właściwie dwie:

    1. Takie sprawy należy rozstrzygać honorowo, jak na prawdziwych gentlemanów przystało. W związku z tym, że głównym podejrzanym o odpowiedzialność za nasz "sukces" jest prezes Lato, a chociaż wielu oszczerców odmówiłoby mu zdolności honorowej, zdolność ową prezes Lato wciąż posiada, co skrupulatnie sprawdziłam w Kodeksie Boziewicza - naród (przepraszam, Naród) powinien zażądać od niego satysfakcji honorowej, co raz na zawsze rozstrzygnęłoby tę kwestię. Kto miałby być jego przeciwnikiem jest oczywista oczywistością: należy wywołać na plac drugiego z podejrzanych, czyli trenera Smudę. Jednakże wobec zarzutu braku formalnego wykształcenia, podniesionego przez imć Jana Tomaszewskiego, trudno orzec, czy trener Smuda zasługuje na miano gentelmana, którą może być osoba "płci męskiej, która z powodu wykształcenia, inteligencji osobistej, stanowiska społecznego lub urodzenia wznosi się ponad zwyczajny poziom uczciwego człowieka"*. Wątpliwość tę należy rozstrzygnąć w referendum, jak w ustroju demokratycznym przystało.

    *http://literat.ug.edu.pl/honor/0002.htm

    2. Stosujemy metodę naukową, czyli dokonujemy próby falsyfikacji tezy, iż winę za "sukces" ponosi prezes Lato, odwołując go ze stanowiska, a następnie rozgrywamy wszystkie mecze raz jeszcze, sprawdzając, czy i w jaki sposób zmiana tego czynnika wpływa na osiągnięty wynik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli chodzi o rozwiązanie drugie, to bardzo mi się podoba, ale nie wiem, czy Ukraina zgodzi się jeszcze raz zorganizować z nami Euro.
      Jeśli chodzi o pierwsze, to można uznać, że bycie trenerem reprezentacji to dostatecznie wysokie stanowisko, by przyznać zdolność honorową. Jeżeli chodzi o referendum, to moim zdaniem mogliby w nim wziąć udział jedynie ludzie sami posiadający zdolność honorową - w końcu tylko oni są w stanie to osądzić. Pozostaje jeszcze wybór broni. Gdyby miało się to odbywać tak, jak ostatnio dzieje się w naszym życiu publicznym, to zamiast wyzwania na pojedynek mogłoby się skończyć na wyzywaniu się od najgorszych. Podejrzewam zresztą, że w końcu i tak do tego dojdzie.

      Usuń
    2. Wyzywanie od najgorszych nie zdarza się między ludźmi honoru i nie jest używane jako broń w pojedynkach honorowych. C.b.d.u. ;)

      Usuń
    3. Elu, w Twoim rozumowaniu musi być jakiś błąd. Obecnie wyzywanie się od najgorszych oraz inne formy obrzucania błotem wydają się standardowym sposobem prowadzenia sporów wśród parlamentarzystów, którzy z definicji powinni być ludźmi honoru. Nie jest przecież możliwe, żeby tak wybitni przedstawiciele naszego narodu nie byli gentlemanami, więc chyba posługujemy się jakąś nieaktualną wersją kodeksu honorowego. A więc pojedynek na wyzwiska jest jednak możliwy - już widzę taki transmitowany na żywo przez telewizje w czasie najwyższej oglądalności.

      Usuń
    4. Oczywiście, że jest możliwy. Są na tym świecie rzeczy, które się dżentelmenom nie śniły ;)

      Usuń

Uprzejmie proszę o podpisywanie komentarzy - może być np. nickiem po wybraniu z listy pod oknem komentarza pozycji "Nazwa/adres URL"