Soap opera pod tytułem "Polska polityka" pełna jest nieoczekiwanych zwrotów i przemian głównych bohaterów. Najpierw reżimowe media nagłaśniają kolejne afery obnażające prawdziwą twarz rządzącej koalicji - wystarczy tylko wspomnieć z ostatniego okresu sprawę taśm PSL, czy też aferę Amber Gold, która zachwiała ekonomią naszego kraju oraz pozbawiła środków do życia miliny polskich rodzin. Ostatnio możemy obserwować przemianę PiS-u w odpowiedzialną, zatroskaną losem państwa opozycję: debata ekonomiczna, marsz "Obudź się Polsko" zorganizowany wspólnie z Solidarnością i jedynym przedstawicielem wolnych mediów w Polsce, któremu nie towarzyszyło tym razem zwyczajowe palenie opon oraz kukieł przeciwników politycznych, później przedstawienie "pozaparlamentarnego" kandydata na premiera rządu fachowców i na koniec debata na temat sytuacji w służbie zdrowia ma jasno pokazać przypadkowym członkom przypadkowego społeczeństwa, że interesuje ich coś więcej niż tylko ukaranie zabójców polskiego prezydenta, ubeckich agentów i łapowników (przy czym można przypuszczać, że te wszystkie grupy są tak naprawdę identyczne i składają się głównie z rzeczywistych lub urojonych przeciwników Jarosława Kaczyńskiego).
Niestety inicjatywy te nie zyskują odpowiedniego poparcia - zwłaszcza kandydatura prof. Glińskiego spotkała się z chłodnym przyjęciem ze strony pozostałych ugrupowań opozycyjnych: Solidarna Polska nie czekając na oficjalne ogłoszenie kandydatury PiS-u nielojalnie przedstawiła wcześniej własną, a pozostałe partie opozycyjne mówią coś o demokracji i sejmowej arytmetyce. A przecież kandydat PiS-u byłby idealnym szefem rządu fachowców w czasach kryzysu: ma bogate doświadczenie w zarządzaniu - był nawet przewodniczącym Polskiego Towarzystwa Socjologicznego, a powszechnie wiadomo, że nikim się tak trudno nie rządzi, jak przeintelektualizowanymi i skrajnie niezdyscyplinowanymi jajogłowymi. Dodatkowo jest również wybitnym specjalistą od ekonomii, co jest niebagatelnym atutem w czasach kryzysu ekonomicznego, bo w 1978 roku zrobił z niej magisterium (wtedy wprawdzie uczono trochę innej ekonomii, ale co poniektórzy miło wspominają tamte czasy, więc może dzięki działaniom tak wybitnego ekonomisty udałoby się wrócić do tego złotego wieku polskiej gospodarki).
Niestety inicjatywy te nie zyskują odpowiedniego poparcia - zwłaszcza kandydatura prof. Glińskiego spotkała się z chłodnym przyjęciem ze strony pozostałych ugrupowań opozycyjnych: Solidarna Polska nie czekając na oficjalne ogłoszenie kandydatury PiS-u nielojalnie przedstawiła wcześniej własną, a pozostałe partie opozycyjne mówią coś o demokracji i sejmowej arytmetyce. A przecież kandydat PiS-u byłby idealnym szefem rządu fachowców w czasach kryzysu: ma bogate doświadczenie w zarządzaniu - był nawet przewodniczącym Polskiego Towarzystwa Socjologicznego, a powszechnie wiadomo, że nikim się tak trudno nie rządzi, jak przeintelektualizowanymi i skrajnie niezdyscyplinowanymi jajogłowymi. Dodatkowo jest również wybitnym specjalistą od ekonomii, co jest niebagatelnym atutem w czasach kryzysu ekonomicznego, bo w 1978 roku zrobił z niej magisterium (wtedy wprawdzie uczono trochę innej ekonomii, ale co poniektórzy miło wspominają tamte czasy, więc może dzięki działaniom tak wybitnego ekonomisty udałoby się wrócić do tego złotego wieku polskiej gospodarki).
Jak już wspominałem, pozostałe ugrupowania pseudoopozycyjne nie palą się specjalnie popierania przyszłego rządu fachowców, który miałby przygotować powrót do władzy Prezesa. Pokazuje to czarno na białym, że nie są żądną realną opozycją, ale zinfiltrowanymi przez tajnych współpracowników przybudówkami PO. Bo czyż inaczej ich liderów nie uradowałaby możliwość stworzenia wspólnego rządu z PiS? Zwłaszcza jeżeli pamiętają, jak wspaniale na takiej współpracy wyszli poprzedni koalicjanci Jarosława Kaczyńskiego. Na szczęście okazało się, że w polskiej polityce jest przynajmniej jeden prawdziwy twardziel, czyli Waldemar Pawlak, który już raz pokazał swoją niezależność przy okazji reformy systemu emerytalnego, a teraz śmiało, nie bacząc na wyniki sondaży, które po raz pierwszy od zamierzchłych czasów pokazały większe poparcie dla PiS niż dla Platformy, przystąpił do rozmów z opozycją na temat ratowania państwa. Przy okazji udowadniając po raz kolejny, że nikt tak skutecznie nie wbije w sztyletu w plecy aktualnego przywódcy, jak jego lojalny sprzymierzeniec.
Jak w każdej dobrej operze mydlanej w przełomowym momencie wracają na scenę dawno zaginieni członkowie politycznej rodziny: w roli komentatorów działań PiS-u pojawiają się ostatnio w mediach Kazimierz Marcinkiewicz i Roman Giertych, którzy jednak zastrzegają się, że nie planują powrotu do prawdziwej polityki oraz Aleksander Kwaśniewski, którego część środowisk postrzega jako przyszłego wodza, który mógłby stanąć na czele sił postępowych.
Ostatnio pojawiła się również zapowiedź zdarzeń z kolejnego odcinka - pozostająca ostatnio w głębokiej defensywnie Platforma zapowiada wyprowadzenie potężnego ciosu. Ma być nim piątkowe wystąpienie premiera, w którym będzie się chwalił dotychczasowymi i przyszłymi dokonaniami swojego rządu. Krótką listę osiągnięć można znaleźć na stronie Kancelarii Premiera. Po wystąpieniu premiera można się spodziewać kolejnej gorącej debaty, pełnej głęboko emocjonalnych dialogów i bogatych w treść oraz pięknych w formie oraz bogactwie językowym tyrad. Prawdziwi fani z niecierpliwością czekają na kilkugodzinną intelektualną ucztę.
A swoją drogą, ciekawe kto jest teraz głównym spin doctorem PiS-u, partii która tak potępia swoich przeciwników za stosowanie pustego politycznego PR?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uprzejmie proszę o podpisywanie komentarzy - może być np. nickiem po wybraniu z listy pod oknem komentarza pozycji "Nazwa/adres URL"