Jak każdy internetowy frustrat, większość wolnego czasu spędzam w sieci, szukając okazji, by pojechać po kimś (lub po czymś) w najlepszym hejterskim stylu. Niestety, moja frustracja pogłębiała się ostatnio coraz bardziej, ponieważ państwo nasze, niczym sam Aleksander Macedoński rozcina jeden za drugim nierozwiązywalne zdawałoby się węzły problemów. Udało się na przykład ustalić, że nasz system opieki zdrowotnej działałby idealnie, gdyby nie pacjenci, którzy zapisują się w kilku miejscach na te same zabiegi, o czym poinformowała w TVP pani prezes NFZ. Moje obserwacje tego, jak działają różne firmy, organizacje lub urzędy, z którymi zdarzyło mi się współpracować, już dawno pozwoliły mi dojść do wniosku, że największą przeszkodą w sprawnym działaniu takich instytucji są klienci (użytkownicy, podopieczni, uczniowie i inne podobne, nikomu niepotrzebne szkodniki). Każda działałaby naprawdę idealnie, gdyby nie wprowadzane przez nich zamieszanie. (Nie wiem, czy ktoś już tak jasno sformułował tą zależność - jeśli nie, to pozwolę sobie nazwać ją Prawem Kolegi Maupy - w skrócie PKM). Wydaje się, że w dziedzinie ochrony zdrowia do ideału pozostał nam już tylko jeden niewielki krok - wyeliminować z niej pacjenta i będziemy się mogli cieszyć przynajmniej takim sukcesem, jaki odniosła polska edukacja, która w Światowym Rankingu, powstałym przez porównanie 39 krajów i jednego regionu (Hong Kong) zajęła zaszczytne 14 miejsce, zostawiając za plecami m. in USA i Niemcy. Teraz już zostaje nam tylko czekać na grad Nobli, który wkrótce spadnie na beneficjentów naszego systemu edukacji.
W dziedzinie podległej Ministerstwu Administracji i Cyfryzacji również same osiągnięcia - udało się ustalić kolejny ostateczny termin wdrożenia numeru 112 i karty ubezpieczenia zdrowotnego - ruszą do 2014 roku. Ba, przekonaliśmy nawet Komisję Europejską, że już nie będzie u nas korupcji przy tworzeniu e-administracji, dzięki czemu nie skasowała nam ona kasy na związane z tym projekty. Poinformował o tym sam minister Boni (dla twardzieli jego konferencja prasowa - około godziny). Doniesienia z obszarów działania innych resortów również napawają głębokim optymizmem. Warto wspomnieć np. o sukcesach na polu wdrażania e-dowodów - jak na razie wprowadziliśmy je między innymi w... Armenii. U nas też widać wyraźny postęp - ostateczny termin udało się odsunąć o kolejne dwa lata. Walka z bezrobociem również wydaje się ostatecznie wygrana - wystarczy jedynie skorzystać z poznańskich doświadczeń i po kłopocie.
Mógłbym jeszcze długo wyliczać kolejne osiągnięcia, ale wspomnę tylko o najważniejszym. Otóż rozwiązany został najtrudniejszy z problemów - ministra Mucha ustaliła definitywnie, kto będzie zamykał dach na Stadionie Narodowym, obnażając w ten sposób seksistowskie uprzedzenia krytyków, którzy zarzucali jej brak kompetencji do zajmowania stanowiska szefowej polskiego sportu.
W tak korzystnej sytuacji wiele rządów spoczęłoby na laurach i gnuśnie pławiło się w powszechnej akceptacji przypadkowych członków przypadkowego społeczeństwa. Ale nie nasi przywódcy - oni zamiast bezczynnie czekać na najbliższe wybory znaleźli już nowy, ambitny cel dla naszego kraju. Premier już od dwóch tygodni zastanawia się nad organizacją w Polsce zimowej olimpiady. I słusznie, przecież Euro okazało się ogromnym sukcesem ekonomicznym - samorządy miast-gospodarzy nie wiedzą, co robić z nadmiarem pieniędzy w budżetach, branża budowlana dawno nie była w Polsce lepszej kondycji (tutaj link do wspomnianego w artykule raportu NBP). Przedsiębiorcy związani z budowlanką, którzy dorobili się fortun przy okazji Euro porzucają gromadnie dotychczasową działalność i przekształcają się w telewizyjnych celebrytów.
Igrzyska miałyby jeszcze jedną zaletę - pozwoliłyby wszystkim młodym i starym patriotom, którzy mimo nieustających policyjnych prowokacji manifestują swą miłość do ojczyzny podczas różnego rodzaju marszów i innych pokojowych demonstracji, do otwartego i niezagrożonego prezentowania barw narodowych przez malowanie twarzy, ubieranie samochodowych lusterek w biało-czerwone skarpetki i wymachiwanie wyprodukowanymi w Chinach chorągiewkami.
Igrzyska miałyby jeszcze jedną zaletę - pozwoliłyby wszystkim młodym i starym patriotom, którzy mimo nieustających policyjnych prowokacji manifestują swą miłość do ojczyzny podczas różnego rodzaju marszów i innych pokojowych demonstracji, do otwartego i niezagrożonego prezentowania barw narodowych przez malowanie twarzy, ubieranie samochodowych lusterek w biało-czerwone skarpetki i wymachiwanie wyprodukowanymi w Chinach chorągiewkami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uprzejmie proszę o podpisywanie komentarzy - może być np. nickiem po wybraniu z listy pod oknem komentarza pozycji "Nazwa/adres URL"