Dziwne rzeczy czasem się dzieją, kiedy człowiek śledzi wiadomości za pomocą czytnika RSS: oto dzisiaj koło siebie znalazły się dwie wiadomości. Pierwsza mówi, że w sprawie z powództwa Amwaya przeciwko TVP i Contra Studio dotyczącej filmu Henryka Dederki "Witajcie w życiu" (można go znaleźć tutaj), która rozpoczęła się w 1997 roku, udało się właśnie błyskawicznie uzyskać nieprawomocny jeszcze wyrok. Druga jest o tym, że Krajowa Rada Sądownictwa wyraziła sprzeciw (pełny tekst stanowiska rady można pobrać z jej strony internetowej) wobec dopuszczenia podręcznika gimnazjalnego "Wiedza o społeczeństwie" autorstwa Elżbiety Dobrzyckiej i Krzysztofa Makary, ponieważ przedstawia on małoletnim przypadkowym członkom naszego przypadkowego społeczeństwa "całkowicie sfałszowany obraz wymiaru sprawiedliwości". W kontekście poprzedniej wiadomości zwłaszcza rzuciło mi się w oczy stwierdzenie: "Czas trwania postępowań sądowych w stosunku do dużych krajów europejskich takich jak Niemcy, Francja czy Włochy jest porównywalny, w niektórych przypadkach nawet lepszy." I nie wiem teraz czy to, że te dwie wiadomości pojawiły się w moim czytniku RSS obok siebie, to efekt złośliwości redaktorów Wyborczej.pl, czy też był to klasyczny przykład "ironii losu" (jako że jakiś czas temu stałem się zagorzałym wyznawcą teorii spiskowych, skłaniam się oczywiście ku tej pierwszej możliwości).
A ponieważ zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem pojawiający mi się dysonans poznawczy nie wiąże się z powiedzeniem przypisywanym Hugonowi Steinhausowi, że istnieją "kłamstwa, wielkie kłamstwa i statystyka", to spróbowałem się do takich statystyk dokopać. Znalazłem je w BIP-ie Ministerstwa Sprawiedliwości (np. informacje dotyczące roku 2011). I o ile umiem przeczytać ze zrozumieniem to, co jest tam zamieszczone, to należałoby stwierdzić, że problem przewlekłości postępowania sądowego w Polsce praktycznie nie istnieje. Na przykład w ciągu ostatnich 4 lat jedynie poniżej 5% postępowań sądowych trwa dłużej niż 12 miesięcy, zaś średni czas trwania spraw oscyluje w ciągu ostatnich 5 lat około 2 miesięcy. I teraz jeszcze bardziej nie wiem, czy mamy problem z przewlekłością postępowania, czy nie, bo na przykład z szybkich obliczeń za rok 2011 wyszło mi, że wprawdzie jedynie 4,2% spraw trwało dłużej niż rok, ale już w liczbach bezwzględnych jest to prawie 642 tys. spraw. I ciekawe ile z tych spraw będzie trwało tyle, ile ta z powództwa Amwaya przeciwko TVP i Contra Studio?
Wytłumaczenie bardzo proste:
OdpowiedzUsuńStatystyki są poprawiane sprawami przeciw pijaczkom i narkomanom bez środków do życia. Sprawa trwa godzinę, sędzia zawsze orzeka winę. Przyjmuje zbrodniczą zasadę domniemania winy, nie daje im obrońców. Skraca to bardzo czas rozpraw. A najwięcej jest drobnych przestępstw, zwłaszcza tych popełnianych pod wpływem alkoholu.
Co do jakości orzekania, nie będę się odnosić (bo nie mam żadnych danych). Natomiast jeżeli chodzi o sprawy typu "zakłócanie porządku" i podobne (którymi kiedyś zajmowały się u nas kolegia ds. wykroczeń, to przypuszczam, że w innych "dużych krajach europejskich" ich odsetek powinien być podobny i podobny wpływ na "statystyczny" czas orzekania.
UsuńZnalazłem coś takiego (dotyczy spraw gospodarczych):
http://www.cmconsensus.pl/strona/mediacje-w-biznesie, z czego wyłania się zupełnie inny obraz (średni czas 830 dni), ale są również poważne zastrzeżenia co do rozumienia tych 830 dni (nie jest to tylko postępowanie sądowe) oraz co do metodologii przeprowadzenia badań: http://publica.pl/teksty/mity-braku-efektywnosci