czwartek, 19 kwietnia 2012

O różnicy między kupcem i handlarzem, czyli sprzedawcy - reaktywacja

Znów kupuję specyficzny towar - tym razem masę klejąco-uszczelniającą do zastosowania na jachcie. Poprzednie rozwiązanie się nie sprawdziło, więc szukam czegoś innego. Trochę googlania i chyba znalazłem. Dzwonię do najbliższego przedstawiciela producenta i opisuję ich specjaliście, co chcę uszczelnić. Proponuje tą samą linię produktów, a po krótkiej rozmowie wskazuje mi dokładnie ten preparat, który wyszukałem. Obiecuje również, że podejdzie do księgowości i sprawdzi, kto w moim sąsiedztwie ostatnio to zamawiał. W międzyczasie postanawiam przejść się po okolicy - na pewno znajdę kilka sklepów, które handlują czymś podobnym. W trakcie poszukiwań oddzwaniają od producenta. Jestem pod wrażeniem - tyle zachodu dla kogoś, kto chce kupić dwa kartusze w cenie detalicznej 35 zł za sztukę. Dowiaduję się, że ostatnio nikt nie brał tego konkretnego uszczelniacza, ale jest taka firma, która robi częste i duże zamówienia, więc pewnie niedługo znów będzie do nich jakaś dostawa. Wystarczy, że się z nimi skontaktuję i poproszę, żeby to dla mnie sprowadzili.
Polecany sklep jest trochę daleko, więc na razie dalej sprawdzam te bliższe. Odwiedzam pięć - w żadnym nie mają tego, co chcę kupić. Dowiaduję się przy okazji, że:a) szukam bardzo specjalistycznego środka, bo jeszcze nikt o niego w tym roku nie pytał;
b) nie ma - czy będzie? - nie, bo go nie sprowadzamy;
c) że nie handlują środkami tego producenta, a ich dostawca nie ma w swojej ofercie odpowiednika (a to kłamczuch z tego dostawcy - na swojej stronie internetowej napisał, że produkuje coś podobnego);
d) jak Strabag musiał uszczelnić jakiś rozsypujący się most, to używał środka... (zapamiętam, może kiedyś zamieszkam pod przeciekającym mostem).
W ostatnim sklepie pada kluczowe pytanie:
- Ile i na kiedy pan tego chce?
Potem telefon (czyżby dzwonił do tego samego przedstawicielstwa producenta?):
- Macie? A wysłaliście już moje zamówienie? Można zamówić na sztuki? To dorzućcie trzy kartusze.
Po dwóch dniach mam swoje tuby, a trzecia ląduje w sklepie na półce - podejrzewam, że jako egzemplarz pokazowy. W końcu już wiadomo, że można zamówić na sztuki, jak ktoś się będzie pytał, to zawsze można mu sprowadzić.
Trochę później rozmowa w windzie z dwoma sąsiadkami (bardzo sympatyczne starsze panie) zdryfowała na temat zakupów. Kiedy wspomniałem o moich perypetiach, usłyszałem:
- Bo widzi pan, to jest prawdziwy kupiec, a tamci to tylko zwykli handlarze.
Bardzo mi się to rozróżnienie spodobało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uprzejmie proszę o podpisywanie komentarzy - może być np. nickiem po wybraniu z listy pod oknem komentarza pozycji "Nazwa/adres URL"